Reklama

Artykuł powstał w ramach kampanii społecznej "Zdrowie psychiczne w centrum uwagi". Organizatorem kampanii jest Związek Przedsiębiorców i Pracodawców a partnerami są Fundacja PKO Banku Polskiego i BAT Polska

Interia: Bezpieczeństwo emocjonalne w pracy chyba niełatwo zdefiniować ten stan?

Reklama

Anna Hryniewicz*: Dla tego bezpieczeństwa z pewnością ważna jest komunikacja. Mogę powiedzieć, co czuję i mogę o tym porozmawiać. Sposób tej komunikacji, rozumienie ludzi, wspólny cel — to także istotne elementy. Ale jak zachować proporcję między dbaniem o bezpieczeństwo emocjonalne a biznesem? Nie jesteśmy w stanie stworzyć idealnego środowiska, które będzie można nazwać bezpiecznym emocjonalnie.

Bo bezpieczne emocjonalnie środowisko nie oznacza braku frustracji, braku wyzwań. Problem chyba polega na tym, że nie jesteśmy uczeni radzić sobie z wyzwaniami, frustracjami i porażkami. Uwagi wymaga elastyczność psychologiczna, która jest do wyćwiczenia i często to z nią pracujemy w gabinetach terapeutycznych.

Jak możemy zbliżyć się do środowiska bezpiecznego emocjonalnie?

Poprzez relacje. Wcale nie chodzi o to, że pozwalamy sobie w nich na wszystko. Bo możemy tu dojść do podobnego nieporozumienia, jakie towarzyszy dyskusji wokół bezstresowego wychowania.

Wyjaśni pani?

Jeśli bierzemy pod uwagę to, że nadmierna ilość hormonów stresu u dziecka niszczy mózg, to bezstresowe wychowanie jako określenie ma sens, prawda? Trzeba ograniczyć dziecku ilość sytuacji stresowych. No ale jeśli bezstresowe wychowanie rozumiemy jako stan, w którym nie wymagamy niczego, a dziecko może robić wszystko, to, po pierwsze, wcale nie jest bezstresowe wobec układu nerwowego, a po drugie — to żadna metoda wychowawcza.

Nie szukamy więc bezpieczeństwa emocjonalnego w pracy jako utopijnego stanu, ale z drugiej strony komunikacja, o której na początku pani wspomniała, przez lata nie była sprawą łatwą. Powiedzieć, co się myśli, wciąż jest problemem zwłaszcza tam, gdzie mamy do czynienia z silną hierarchicznością.

Ze spotkań z młodymi ludźmi, które czasem odbywam, utkwił mi w głowie taki zarzut: nie nauczyliście nas popełniać błędów. I faktycznie, cały edukacyjny świat mamy skonstruowany tak, że wszystko musimy zrobić dobrze, a o błędach lepiej w ogóle nie mówić.

Bo kreatywne rozwiązanie to jest rozwiązanie nowe. Czy ono będzie dobre, czy niedobre — nie mamy pewności. Ale nie przekonamy się, jeśli nie pozwolimy ludziom go szukać.

Spróbujmy temat bezpieczeństwa emocjonalnego ugryźć od innej strony: jakie środowisko pracy sprzyja zdrowiu psychicznemu pracowników?

Jest taki proces, który nasze ciało uprawia cały czas. To skanowanie środowiska zewnętrznego w dwóch kierunkach: czy jest bezpiecznie, czy jest niebezpiecznie. Kiedy tworzyłam gabinety, w których pracuję, zależało mi na tym, żeby wypełniły je kolory, wśród których chce się siedzieć. Czyli neutralne, niekrzykliwe. Całe nasze otoczenie — i zapach, i dźwięk, i kolory — ma ogromne znaczenie w budowaniu poczucia bezpieczeństwa. Coraz więcej się o tym mówi też w środowisku pracy, a ta troska wspiera zdrowie psychiczne.

Neurocepcja jest ciągłym szukaniem przez ciało wskaźników bezpieczeństwa lub niebezpieczeństwa. My tych wskaźników szukamy również w drugim człowieku — w jego tembrze głosu, wyrazie twarzy, w geście. Przy braku takich czynników na zewnątrz, liczy się drugi człowiek. Samoregulacja jest umiejętnością, dzięki której mimo braku zewnętrznych oznak bezpieczeństwa, możemy pozostać spokojni. To właśnie szkolenia, treningi, spotkania, ale też indywidualne sesje wśród pracowników mogą być sposobem tworzenia neurocepcji bezpieczeństwa.

Badania pokazują również, że zdrowiu psychicznemu sprzyjają zespoły ludzi o różnych kompetencjach. Takie, w których nie zarządza się strachem, nie napuszcza się ludzi na siebie, tylko panuje w nich otwartość, a każdy daje tyle, ile jest w stanie.

Czy pracodawcy rozumieją to coraz lepiej? Dostrzega pani zmiany w dbaniu o zdrowie psychiczne pracowników?

Nie wiem, co kieruje pracodawcami, ale widzimy, że są w stanie zapewnić ludziom parking pod firmą, karnet na siłownię, a nawet opiekę psychologiczną i szkolenia w tym zakresie. Pandemia pokazała, że możemy pracować w różnych miejscach, że odbicie karty o ósmej i szesnastej jest już coraz mniej konieczne. Pracodawcy widzą, że efektywność niekoniecznie wiąże się z przywiązaniem pracowników do biur.

Poza tym zmienia się język rozmawiania o pracy, bo sama praca już na czym innym polega. Zatrudniamy ludzi nie po to, żeby wykonali, co pracodawca dokładnie chce, tylko żeby zaopiekowali się jakimś tematem — jako specjaliści w danej dziedzinie.

Myślę, że prawdziwi Liderzy-Pracodawcy już wiedzą, jak ważne jest poczucie emocjonalnego bezpieczeństwa w miejscu pracy, dlatego zapewniają te benefity. Z mojego punktu widzenia troska o zdrowie psychiczne powinna być większa — przez stworzenie kultury, która ceni zdrowie psychiczne i umożliwia dbanie o nie na co dzień.

Wspomniała pani o pracy zdalnej. Doceniamy home office czy pracę hybrydową, bo często pozwala nam ona lepiej łączyć życie prywatne z zawodowym. Ale relacje w biurze wciąż są przecież dla nas ważne i cenne. Izolacja to większe ryzyko stresu, depresji, problemów ze zdrowiem. Więc praca zdalna ma też swoje minusy...

Zgadza się, bo bycie z drugim człowiekiem, relacje z ludźmi, to imperatyw biologiczny naszego gatunku. Żeby przetrwać przez miliony lat, musieliśmy być razem. Brak więzi rodzinnych i społecznych sprawia, że nasza możliwość do tolerowania stresorów maleje.

Dlaczego?

Regulujemy się przy drugim człowieku. Więc kiedy mamy zbyt dużo bodźców, a zbyt mało zasobów, żeby te bodźcie metabolizować w relacjach z innymi, nie radzimy sobie.

Jak ten stan uregulowania pomaga nam w pracy?

Stan uregulowania układu nerwowego to stan, w którym wszystkie struktury są na swoim miejscu. Możemy z niego korzystać, ale tylko wtedy, kiedy nasze ciało nie jest zajęte obroną — przestaje walczyć, uciekać, czyli musi poczuć, że jest w bezpiecznej przestrzeni. Dopiero wtedy mózg ze wszystkimi swoimi strukturami jest zintegrowany i możemy się uczyć, kreatywnie myśleć, szukać rozwiązań. Tylko wtedy jesteśmy w stanie zrozumieć punkt widzenia innej osoby.

Wymagamy od liderów właśnie tego, żeby byli w stanie uregulowania, świadomi. Jeśli posiadają charyzmę, nie mają potrzeby krzyczeć, rozmawiają z ludźmi. No ale są też szefowie, którzy zarządzają przez skłócenie i strach. Natomiast to kompletnie nie służy temu, czego autonomiczny układ nerwowy potrzebuje. Bo on potrzebuje uregulowania w drugim człowieku.

Wracając do pracy zdalnej. Niesie ona pewne ryzyko, ale z drugiej strony dobrze jest mieć wybór, żeby móc pracować tak, jak w danej chwili potrzebujemy.

Ta możliwość wyboru jest istotna i ma związek z oksytocyną, badanym od kilkudziesięciu lat neuroprzekaźnikiem, który jest antylękowy, goi rany, powoduje przywiązanie i lojalność. To neuroprzekaźnik, którego jak najwięcej powinno być w naszym ciele. Wydziela się również wtedy, kiedy mamy możliwości wyboru, czyli jesteśmy w sytuacji komfortowej.

I dlatego danie pracownikom wyboru, czyli pozwolenie im na zwiększanie świadomości tego, co im służy, a co nie, jest bardzo ważne.

Tu docieramy do kolejnej trudnej kwestii umiejętności rozpoznania tego, co nam aktualnie służy.

Oczywiście, że mi się czasem nie chce, ale jeśli widzę, że po powrocie z tego spaceru mam bardziej naładowane baterie, to już wiem, że to była dobra strategia.

Wielu z nas trudno się do kolejnego wyjścia z domu zmobilizować. Ulegamy złudzeniu, że skuteczniej nam naładują baterie trzy odcinki serialu.

Czasami niektórym z nas może to pomóc, ale trzeba pamiętać, że ciału służy ruch. Życie to ruch i zamieranie jest odbieraniem sobie energii. I jeszcze jedna ważna rzecz: hormony stresu, kortyzol i inne glikortykoidy, muszą się zmetabolizować w ciele właśnie poprzez ruch. Dlatego jest on tak ważny. Również przebywanie w lesie, na łonie przyrody jest istotne, bo wtedy się regulujemy. Tak samo regulujemy się przy innych ssakach, dlatego mamy dogoterapię, hipoterapię, kocią terapię.

To fascynujące!

Jest taki dział psychologii, który nazywa się neurobiologia dwuosobowa — on zajmuje się właśnie tym, jak zupełnie obce sobie układy nerwowe potrafią się nawzajem regulować. Potrzebujemy drugiego układu nerwowego, potrzebujemy człowieka, potrzebujemy porozmawiać, bo tak wyewoluował nasz system nerwowy.

A jak ma się do tego kategoria dobrostanu w miejscu pracy?

Ludzie często myślą, że dobrostan sam na nich spłynie. Tymczasem dobrostan to nie jest stan bycia, on jest stanem działania. Polega na tym, że to ja muszę coś zrobić, żeby się móc uspokoić.

I ważne jest też to, że my się wcale nie denerwujemy głową, bo głowa jest tylko rzecznikiem prasowym, denerwujemy się ciałem — to jest reakcja chemiczna w ciele, najczęściej kompletnie nieadekwatna do tego, co się dzieje. Żeby przestać się denerwować, ciało musi dostać sygnał, że już jest bezpiecznie. Dlatego tak nieskuteczne jest powtarzanie komuś w kółko: nie martw się. Ale kiedy złapiemy go za rękę, posiedzimy razem, to już jest pomoc, odczytywana na poziomie układu nerwowego jako zaopiekowanie się.

Potrzebujemy siebie nawzajem bardziej niż czegokolwiek, bo to drugi człowiek jest największym zasobem regulującym dla układu nerwowego. Mogę czuć to, co czuję, mogę to zakomunikować i mogę o tym w bezpiecznym środowisku rozmawiać, by poszukać rozwiązania. I myślę, że to też jest coraz lepiej rozumiane przez pracodawców. A to, że w przestrzeni publicznej rozmawiamy na temat zdrowia psychicznego w pracy, już świadczy o tym, że zmiany się dokonują.

*Anna Hryniewicz psycholożka, psychotraumatolożka, neuroterapeutka. Prowadzi gabinet Pomocy Psychologicznej, Rozwoju Osobistego i Neuroterapii. Jest psycholożką z wszechstronnym wykształceniem humanistycznym oraz bogatym doświadczeniem zawodowym zdobywanym w publicznych i prywatnych placówkach związanych z pomocą psychologiczną, edukacją i rozwojem osobistym.

Artykuł powstał w ramach kampanii społecznej "Zdrowie psychiczne w centrum uwagi". Organizatorem kampanii jest Związek Przedsiębiorców i Pracodawców a partnerami są Fundacja PKO Banku Polskiego i BAT Polska

Zobacz inne treści